Karin poczuła wielki kamień, który zmienił położenie w wnętrznościach, jakby podszedł jej do gardła i chciał za wszelką cenę znaleźć ujście. Gdyby nie siedziała, z pewnością upadłaby mdlejąc. Jak to Michi mógłby już nie skakać?!
- Może podać pani wody? - zaproponował lekarz widząc jak wciągu sekundy kobieta zrobiła się blada jak ściana.
- Tak proszę - odparła drżącym głosem.
Szklanka z wodą upadła z hukiem na podłogę kiedy mężczyzna podał ją do ręki Karin. Nie mogła się uspokoić, jej myśli biegały pomiędzy śpiącym Michaelem i chłopakiem z którym kilka lat temu była na randce. Był to moment, w którym zdała sobie sprawę, że Michi nie był jej obojętny. Chociaż bardzo chciała zaprzeczyć, wszystko wskazywało na to, że wciąż żywi do niego uczucie.
"Mam na imię Karin, mam 23 lata i przecudnego narzeczonego Micha.. WRÓĆ! Gregora" - myślała.
Przez ten cały czas wciąż tlił się w niej mały płomyk miłości, który nie zgasł przez ostatnie 4 lata a ostatnio się podsycił.
- Co z tą trucizną? - zapytała po kilku minutach, kiedy zdążyła się uspokoić.
Lekarz przez chwilę bił się z myślami, czy powiedzieć ciężarnej prawdę. Postanowił, że nie ma sensu kłamać, gdyby dowiedziała się prawdy, skutki byłyby jeszcze gorsze.
- Trutka na szczury pomieszana z nikotyną - odparł.
W tej chwili do gabinetu wkroczył Schlierenzauer a kiedy zobaczył w jakim stanie jest Karin zwrócił się z pretensjami do lekarza:
- Czy pan do cholery nie widzi, że ona jest w ósmym miesiącu ciąży?! Nie powinna się denerwować! - oparł się obydwoma rękami o biurko wpijają wzrok w oczy mężczyzny.
- Zrobiłem to co należało do moich obowiązków. Pan Hayboeck nie ma tu żadnej rodziny a przez śpiączkę wzywał panią Karin. Jest w bardzo poważnym stanie, to nie są żarty - odpowiedział ostro wstając - Teraz przepraszam, mam na głowie też innych pacjentów.
Karin razem z Gregorem wyszli z gabinetu na korytarz gdzie nie było nikogo, nawet Vegi.
- Jak myślisz kto to zrobił? - zapytała dziewczyna powstrzymując łzy.
- Nie mam pojęcia - odparł masując skronie - Zacznijmy od początku. Rozmawiałaś z nim, potem odeszłaś, ja się przysiadłem i zacząłem z nim rozmawiać. On zaczął popijać drinka, potem dostał drgawek i obsunął się na ziemię.
- Czekaj... wypił drinka?!
- Chyba tak, nie wiem co tam miał, ale raczej drinka - odpowiedział obojętnie.
Nagle Karin coś zrozumiała. Ten drink miała wypić ONA. Odstąpiła go Michiemu. W drinku była trutka.
- O mój Boże! To ja miałam wypić tego drinka! - wstała gwałtownie.
- Co ty wygadujesz, kochanie? - popatrzył na mnie z niezrozumieniem.
Karin zaczęła nerwowo chodzić tam i z powrotem.
- Kelnerka przyniosła drinka, ja próbowałam odmówić, ale ona nie mówiła po niemiecku. Przyszedł Michi, zapytał się czy piję, odparłam, że nie i odstąpiłam mu go - opowiedziała z histerią w głosie.
- Zajebię personel tego hotelu - odparł Gregor kierując się do wyjścia z szpitala.
- Gregor, zaczekaj! To nie personel dodał trutkę - podążyła za nim najszybciej jak mogła - To była Vega!
Zatrzymał się i odwrócił. Byliśmy już na zewnątrz gdzie przyjemnie świeciło letnie słońce. Nie było upału a w dodatku wiał zimny, przyjemny wietrzyk.
- Dlaczego ją oskarżasz?
Zagryzła nerwowo dolną wargę. To był właśnie ten moment, którego obawiała się od początku znajomości z Austriakiem. Musiała powiedzieć mu o swoim związku z Hayboeckiem.
Zauważyła, że obok budynku znajdował się mały park.
- Usiądźmy na ławce w tym parku - zaproponowała ciągnąc Schlierenzauera za rękę.
Kiedy usiedli na drewnianej ławce na uboczu, Karin szukała słów, w które mogłaby ubrać historię jej miłości do Hayboecka bez ranienia narzeczonego.
- Jest coś o czym ci nie powiedziałam chociaż powinna byłam. To stało się jeszcze zanim cię poznałam - zaczęła.
- Nie mów mi, że gdzieś tam masz potajemnego męża i trójkę dzieci - próbował zażartować, dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła.
- Nie, nie jest aż tak źle. Chodzi o to, że - popatrzyła w jego czekoladowe oczy - zanim cię poznałam, byłam dziewczyną Michiego.
Gregor zmarszczył brwi z niezrozumieniem.
- Nigdy mi o niczym nie mówił - odparł spuszczając wzrok - To dlatego zawsze kiedy z nim rozmawiam, zbywa mnie.
- Prawda jest taka, że umawiałam się z tobą będąc ciągle w związku z Michaelem.
- Dlaczego? - zaczął gładzić grzbiet jej dłoni.
- Bo on ciągle jeździł na konkursy! Jak nie Puchar Kontynentalny to Puchar Świata. Widziałam go tylko raz na tydzień a czasami nawet na miesiąc! Zakochałam się w tobie, pomimo, że też jeździłeś na Puchar Świata, ale nie brałeś udziału w innych konkursach. Zerwałam z nim szybko, mówiąc, że wybrałam ciebie. Zrozumiał i usunął się w cień - wytłumaczyła.
- Mogłaś mi przynajmniej powiedzieć! - zawołał.
- Bałam się, że mnie zostawisz, bo wiedziałam, że byliście kumplami - odparła a po jej policzku zaczęły spływać łzy widząc, że Schlierenzauer wstaje i kieruje się do szpitala.
Również powstała i nagle poczuła, że wody jej odchodzą oraz zaczyna się pierwszy skurcz.
- Gregor! - zawołała na co gwałtownie się odwrócił i widząc zgiętą w pół dziewczynę podbiegł do niej - Ja rodzę!!
___________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Heeej! Witam po miesięcznej przerwie, bardzo, ale to bardzo przepraszam! Rozdział tutaj miałam napisać w zeszłym tygodniu, ale ten był dla mnie zajebiście zakręcony i nie miałam czasu ;<
Znowu mi krótki wyszedł xD ale tym razem jestem przynajmniej zadowolona, bo coś się dzieje w przeciwieństwie do poprzedniego.
Liczę, że wam się podoba i że nie zapomniałyście o tym blogu :*
Jeśli któraś z Was pisze opowiadania o siatkarzach to bardzo proszę o pozostawienie linku w zakładce "spam".