czwartek, 7 sierpnia 2014

Epilog

*15 lat później*
Siedziałam akurat w salonie i grałam w FIFĘ na xboxie. Tata jak zwykle był na zawodach. Nie skakał już, ale był w sztabie szkoleniowym Austriaków. Mama pojechała zrobić zakupy.
Właśnie strzeliłam bramkę Manchesterowi United kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Niepewnie podeszłam i popatrzyłam przez noktowizor. Moim oczu ukazał się dorosły, szczupły mężczyzna o blond włosach. Jego twarz kogoś mi przypominała.
Przez chwilę wahałam się czy otworzyć, ale w końcu miałam już 15 lat, nie byłam małym dzieckiem. Poza tym mama miała za chwilę przyjechać.
Ostrożnie i powoli uchyliłam drzwi a mężczyzna zaczął się uśmiechać. Zaraz! Taki sam nieśmiały uśmiech jak mój! Czyżby to był jakiś dalszy wujek lub kuzyn?
- Witaj Alex, mogę wejść? - zapytał.
- Nie znam pana - odparłam szybko na co mężczyzna się roześmiał.
- Na prawdę? - zapytał z niedowierzaniem - Może trochę się zestarzałem i przytyłem, ale kiedyś to ja rekordy z Twoim tatusiem pobijałem.
Szczerze? Nie oglądałam skoków. Nienawidziłam tej dyscypliny sportów, bo zabrała mi tatę. Doprowadziła do tego, że widziałam go raz w tygodniu przez wiele lat.
Czasami przychodzili do naszego domu koledzy taty. Najbardziej kojarzyłam Thomasa Morgensterna. Próbowałam w swojej pamięci poszukać twarzy stojącej przede mną i nagle sobie przypomniałam.
- Michael Hayboeck! - zawołałam.
- No a już myślałem, że aż tak się zapuściłem - zażartował - Mogę wejść?
Uchyliłam przed Michaelem szerzej drzwi, aby wszedł. Zaprosiłam go do salonu i zaproponowałam coś do picia, on odmówił. Miałam wrażenie, że czuje się niepewnie pomimo ciągłego uśmiechu na twarzy. Usiedliśmy na fotelach naprzeciwko siebie.
- Posłuchaj - zaczął poważnie - Ta rozmowa jest prawdopodobnie najważniejszą w moim dotychczasowym życiu. Zależy mi, abyś wzięła to na serio.
Pokiwałam lekko głową. Czułam, że serce zaczyna mi bić coraz szybciej. Co mogło się wydarzy? Moja mama miała wypadek? Tata nas zostawił? Gdzieś w Ameryce mam obrzydliwie bogatą babkę? Ta ostatnia myśl była nawet do przyjęcia.
Michael zmarszczył brwi i zaczął gestykulować rękami.
- Nie zauważyłaś może jakiś podobieństw między mną a tobą? - zapytał.
Zagryzłam dolną wargę tak jak miałam w zwyczaju robić kiedy się denerwowałam.
- Mamy podobny uśmiech - odparłam nieśmiało po czym dodałam - Jesteś kimś z mojej rodziny? Wujkiem? 
- Nie, nie jestem twoim wujkiem - roześmiał się - Jestem twoim tatą.
Przez chwilę nie reagowałam, ale kiedy doszło do mnie znaczenie ostatniego zdania podniosłam się z fotela. Zaczęłam spazmatycznie oddychać a oczy mi się zaszkliły.
- Posłuchaj - Michael próbował mnie objąć - To nie tak, że Karin zdradziła Gregora. To stało się jeszcze zanim się poznali - tłumaczył.
"15 lat w kłamstwie" pomyślałam.
- Ojciec wie? To znaczy... wiesz, Gregor, mój tata, o mój Boże! - rozpłakałam się na dobre. Michael do mnie podszedł i przytulił oraz zaczął głaskać po głowie. Zrobiło mi się przyjemnie ciepło.
- Tak. Z tego co wiem Karin powiedziała mu jakieś 6 lat temu. Nie zauważyłaś, że przez większość czasu nie było go z wami? Że przestał być kochającym tatusiem?
- A gdzie ty byłeś w takim razie? - zapytałam z wyrzutem.
- Karin mnie prosiła, abym ci nie mówił, bo kocha Gregora. Bała się, że was zostawi, ale nie mogłem wytrzymać, musiałem tu przyjść. Tak bardzo cię kocham, skarbie - powiedział po czym przytulił jeszcze mocniej.
Już miałam odpowiedzieć "nawet mnie nie znasz", ale powstrzymałam się. Nie mogłam go winić za to, że moja matka zabraniała mu spotykać się ze mną.
Od tamtego zdarzenia minęły dwa lata. Obecnie mieszkam z moim prawdziwym tatą. Nie mogłam znieść tego, że matka nie chciała, abym dowiedziała się prawdy. Zachowała się samolubnie.
Z Gregorem nie mam żadnego kontaktu, wiem że mieszka z matką i staram się ją odwiedzać kiedy on jest na zawodach. Stał się dla mnie obcym człowiekiem.
Okazało się, że mój prawdziwy tata, Michael ożenił się, ale nie miał dzieci z tą kobietą. Byłam jego oczkiem w głowie. Starał się nadrobić wszystkie lata przez które go przy mnie nie było.

ii na koniec pamiętne zdjęcie z Soczi :')


______________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Cześć! Postanowiłam zakończyć tego bloga, bo od kilku rozdziałów już mi nie szło z pisaniem a i liczba czytelników zmalała, więc uznałam, że czas na epilog.
Mam nadzieję, że Wam się ten blog podobał, dziękuję wszystkim czytającym i komentującym :* Zawsze dodawaliście mi motywacji w złych chwilach
Zapraszam na moje pozostałe blog oraz te, które mam zamiar zacząć we wrześniu :)

Whole world is watching
I'll be the one if you want me to

Your one and only
Stand by me
And you let her go

niedziela, 20 lipca 2014

6 - Byłem częścią planu? - OSTATNI

Austriak gwałtownie się odwrócił i bez namysłu podbiegł do zgiętej wpół narzeczonej.
- Pomocy! - krzyczał po angielsku a po chwili przyleciała jedna z pielęgniarek.
Razem pomogli Karin wejść do szpitala. Gregor nie mógł wejść na salę porodową, więc usiadł na jednym z krzeseł przy ścianie.
Cały dygotał a pot oblewał mu czoło. Po kilku minutach usłyszał stłumiony głos męski. Wydawało mu się, że ktoś woła go po imieniu, ale kiedy odwrócił głowę w tamtą stronę, miał tylko mroczki przed oczami. W ostatniej chwili zanim stracił przytomność poczuł czyjeś ręce na swoich ramionach.
Thomas Morgenstern razem z Natalie zauważyli przyjaciela bladego jak ściana siedzącego pod salą porodową.
- On zaraz zemdleje! - zawołał Morgi podbiegając do niego - Hej, stary! - popatrzył w nieobecne oczy skoczka - Wszystko ok?
- Kkkarin... ona, ona... - zaczął.
- Rodzi?- dokończyła Natalie a Gregor pokiwał lekko głową.
- Będę ojcem - powiedział cicho do siebie - Będę miał dziecko.
- W porę się zorientowałeś ci powiem - odparł ironicznie Thomas.
- Na pewno wszystko ok? - dopytywała Natalie.
- Tak, tak. W jak najlepszym - odpowiedział Gregor i gwałtownie wstał, ale kiedy dostał zawrotów głowy ponownie usiadł. Morgi nigdy do tej pory nie widział przyjaciela w takim stanie. Poszedł kupić wodę kiedy Natalie próbowała chociaż trochę uspokoić "Schlierego".
Wrócił po kilku minutach z butelką w ręku i podał ją skoczkowi, który łapczywie wypił wszystko.
- Już mi lepiej, dzięki - powiedział opierając głowę o ścianę.
- Szczerze mówiąc trochę mnie wystraszyłeś, nigdy cię takiego nie widziałem.
- Bo nigdy wcześniej nie rodziło mi się dziecko, geniuszu - odparł śmiejąc się - Co z Michim?
- Nie mam zielonego pojęcia! Odkąd przyjechaliśmy siedzimy tu z tobą.
- To wy nic nie wiecie? - zapytał zdezorientowany.
- Nie wiemy o czym?
Natalie i Thomas wyglądali na wystraszonych. Z wciągu kilku sekund zrobili się równie bladzi jak Gregor, który nie miał pojęcia jak im powiedzieć, że Michi może już nigdy nie wrócić do skoków.
- No mów wreszcie! - krzyknął rozpaczliwie Morgi.
- On... może... To znaczy - jąkał się. W końcu wziął głęboki wdech i spróbował jeszcze raz - Ktoś go otruł. Trucizna wyniszczyła mu w małym stopniu narządy, ale organizm walczy. Może już nigdy nie skakać. Podejrzewamy, że Vega to zrobiła, bo... Była zazdrosna o Karin.
Po tych kilku zdaniach Natalie podniosła się z krzesła i uciekła w stronę łazienki. Thomas i Gregor pobiegli za nią.
Stojąc pod drzwiami toalety starszy z Austriaków powiedział:
- Wracaj, sam z nią pogadam.
Gregor posłusznie wrócił pod porodówkę oczekując na swojego potomka.


Thomas wszedł niepewnie do łazienki gdzie zastał swoją dziewczynę opierającą się o umywalkę. Z jej oczu płynęły łzy. Chłopak objął ją od tyłu i wyszeptał to ucha:
- Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko?
Natalie skinęła lekko głową.
- Co się stało?
Odwróciła się, aby stanąć twarzą w twarz z Morgensternem. Lekko uniosła wzrok i popatrzyła mu w oczy.
- Nie powiedziałam ci całej prawdy.
- W związku z...?
Austriak patrzył wyczekująco na dziewczynę, w jej brązowych oczach widział jak zmaga się z czymś.
- To nie Vega go otruła - powiedziała drżącym głosem - To wszystko moja wina! - krzyknęła i rozpłakała się na dobre - Lea to zrobiła, była Gregora. Kazała mi to zrobić. Miałam się z wami zaprzyjaźnić a potem zniszczyć Karin. Ona miała wypić tego drinka.
- Ale tego nie zrobiłaś? - zapytał Morgi oczekując potwierdzenia.
- Nie! Lea wsypała truciznę. Nie mogłam jej powstrzymać. Thomas, ja cię tak bardzo przepraszam! - szlochała.
Skoczkowi nagle zaczęło wszystko układać się w jedną całość.
- Byłem częścią planu?
- Nie! To nie tak! Nie miałam się w tobie zakochać, miała tylko zaprzyjaźnić się z Karin. Jak cię poznałam postanowiłam zerwać kontakt z Leą, ale ona tutaj przyjechała i, i...Tak bardzo cię przepraszam!
Thomas przytulił Natalie do siebie i zaczął głaskać ją uspokajająco po głowie.
- To nie twoja wina.


Po godzinie z sali wyszło kilka osób pracujących w szpitalu ciągnąc za sobą łóżko z Karin na nim. Gregor poderwał się z krzesła, aby zobaczyć ukochaną. Była wycieńczona, ponieważ rodziła naturalnie.
- Już po wszystkim, skarbie - powiedział trzymając ją za rękę i podążając za jadącym łóżkiem na co dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
Za łóżkiem szła położna z zawiniątkiem w rękach. Schlierenzauer od razu do niej doskoczył. Razem skierowali się na salę przeznaczoną dla Karin gdzie Austriaczka dostała do rąk swoje dziecko, na którego widok rozpłakała się.
Gregor od razu pochwycił krzesło i usiadł obok narzeczonej. Przyłożył jej dłoń do swoich ust i lekko gładził ją wargami. Był oczarowany swoim potomkiem oraz leżącą obok Karin. Dla niego wciąż wyglądała przepięknie, nawet w tym szpitalnym ubraniu, płacząca i wycieńczona.
- Nasz mały Andreas - powiedział po chwili.
- Gregor - spojrzała na niego - To jest dziewczynka.
Chłopak popatrzył niepewnie na Karin. "Jak to dziewczynka? Miał być chłopczyk!" - pomyślał.
- W takim razie będzie startować w zawodach dla pań zamiast dla panów - odparł śmiejąc się.
Po kilku minutach do sali weszła jedna z pielęgniarek i kazała wyjść skoczkowi oraz zabrała dziecko. Gregor od razu skierował się w stronę sali gdzie leżał nieprzytomny Michael.
Na krzesłach siedzieli Andreas Kofler oraz Stefan Kraft. Thomasa i Natalie nigdzie nie było.
- Gratulacje! - wykrzyczał Stefan na widok Austriaka.
- Dziewczynka - zdołał z siebie wydusić uśmiechnięty Gregor.
- Przyszła mistrzyni olimpijska - powiedział Kofler klepiąc go po plecach.
- Gdzie Morgi? - zapytał, lecz jak na zawołanie para zjawiła się pod salą.
Natalie miała podpuchnięte oczy od płaczu i ledwo powstrzymywała się, aby nie wybuchnąć ponownie.
- Stary, pamiętasz swoją ex? Leę? - zapytał Thomas.
- Tę, która zrujnowała mi 2 lata życia? Tak.
- Ona jest w Wiśle. To ona otruła Michiego. To ona chciała, aby Karin poroniła - odparł zaciskając dłonie w pięści. 
Gregor wstał nic z tego nie rozumiejąc i śmiejąc się nerwowo zapytał:
- Żartujesz sobie? Jakieś Prima Aprilis?
- Szantażowała Natalie! Ta laska jest psychiczna, musisz coś zrobić zanim potruje nas wszystkich!


____________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Powoli zbliżamy się do końca :) Jeszcze ze dwa rozdziały i epilog.
Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału, może i wyszedł długi, ale nie jest to co chciałam dokładnie napisać. Nie chciałam już przedłużać oczekiwania na nowy rozdział, bo i tak miesiąc to sporo :P
Mam nadzieję, że chociaż Wam się podoba :)
Pozdrawiam i zapraszam na moje inne blogi oraz dziękuję za każdy komentarz.

Pride of London
Whole world is watching
I'll be the one if you want me to

wtorek, 17 czerwca 2014

5 - To ja miałam wypić tego drinka!

Karin poczuła wielki kamień, który zmienił położenie w wnętrznościach, jakby podszedł jej do gardła i chciał za wszelką cenę znaleźć ujście. Gdyby nie siedziała, z pewnością upadłaby mdlejąc. Jak to Michi mógłby już nie skakać?!
- Może podać pani wody? - zaproponował lekarz widząc jak wciągu sekundy kobieta zrobiła się blada jak ściana.
- Tak proszę - odparła drżącym głosem.
Szklanka z wodą upadła z hukiem na podłogę kiedy mężczyzna podał ją do ręki Karin. Nie mogła się uspokoić, jej myśli biegały pomiędzy śpiącym Michaelem i chłopakiem z którym kilka lat temu była na randce. Był to moment, w którym zdała sobie sprawę, że Michi nie był jej obojętny. Chociaż bardzo chciała zaprzeczyć, wszystko wskazywało na to, że wciąż żywi do niego uczucie.
Schowała twarz w dłoniach, aby zebrać myśli. 
"Mam na imię Karin, mam 23 lata i przecudnego narzeczonego Micha.. WRÓĆ! Gregora" - myślała.
Przez ten cały czas wciąż tlił się w niej mały płomyk miłości, który nie zgasł przez ostatnie 4 lata a ostatnio się podsycił.
- Co z tą trucizną? - zapytała po kilku minutach, kiedy zdążyła się uspokoić.
Lekarz przez chwilę bił się z myślami, czy powiedzieć ciężarnej prawdę. Postanowił, że nie ma sensu kłamać, gdyby dowiedziała się prawdy, skutki byłyby jeszcze gorsze.
- Trutka na szczury pomieszana z nikotyną - odparł.
W tej chwili do gabinetu wkroczył Schlierenzauer a kiedy zobaczył w jakim stanie jest Karin zwrócił się z pretensjami do lekarza:
- Czy pan do cholery nie widzi, że ona jest w ósmym miesiącu ciąży?! Nie powinna się denerwować! - oparł się obydwoma rękami o biurko wpijają wzrok w oczy mężczyzny.
- Zrobiłem to co należało do moich obowiązków. Pan Hayboeck nie ma tu żadnej rodziny a przez śpiączkę wzywał panią Karin. Jest w bardzo poważnym stanie, to nie są żarty - odpowiedział ostro wstając - Teraz przepraszam, mam na głowie też innych pacjentów.
Karin razem z Gregorem wyszli z gabinetu na korytarz gdzie nie było nikogo, nawet Vegi.
- Jak myślisz kto to zrobił? - zapytała dziewczyna powstrzymując łzy.
- Nie mam pojęcia - odparł masując skronie - Zacznijmy od początku. Rozmawiałaś z nim, potem odeszłaś, ja się przysiadłem i zacząłem z nim rozmawiać. On zaczął popijać drinka, potem dostał drgawek i obsunął się na ziemię.
- Czekaj... wypił drinka?!
- Chyba tak, nie wiem co tam miał, ale raczej drinka - odpowiedział obojętnie.
Nagle Karin coś zrozumiała. Ten drink miała wypić ONA. Odstąpiła go Michiemu. W drinku była trutka.
- O mój Boże! To ja miałam wypić tego drinka! - wstała gwałtownie.
- Co ty wygadujesz, kochanie? - popatrzył na mnie z niezrozumieniem.
Karin zaczęła nerwowo chodzić tam i z powrotem.
- Kelnerka przyniosła drinka, ja próbowałam odmówić, ale ona nie mówiła po niemiecku. Przyszedł Michi, zapytał się czy piję, odparłam, że nie i odstąpiłam mu go - opowiedziała z histerią w głosie.
- Zajebię personel tego hotelu - odparł Gregor kierując się do wyjścia z szpitala.
- Gregor, zaczekaj! To nie personel dodał trutkę - podążyła za nim najszybciej jak mogła - To była Vega!
Zatrzymał się i odwrócił. Byliśmy już na zewnątrz gdzie przyjemnie świeciło letnie słońce. Nie było upału a w dodatku wiał zimny, przyjemny wietrzyk.
- Dlaczego ją oskarżasz?
Zagryzła nerwowo dolną wargę. To był właśnie ten moment, którego obawiała się od początku znajomości z Austriakiem. Musiała powiedzieć mu o swoim związku z Hayboeckiem.
Zauważyła, że obok budynku znajdował się mały park.
- Usiądźmy na ławce w tym parku - zaproponowała ciągnąc Schlierenzauera za rękę.
Kiedy usiedli na drewnianej ławce na uboczu, Karin szukała słów, w które mogłaby ubrać historię jej miłości do Hayboecka bez ranienia narzeczonego.
- Jest coś o czym ci nie powiedziałam chociaż powinna byłam. To stało się jeszcze zanim cię poznałam - zaczęła.
- Nie mów mi, że gdzieś tam masz potajemnego męża i trójkę dzieci - próbował zażartować, dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła.
- Nie, nie jest aż tak źle. Chodzi o to, że - popatrzyła w jego czekoladowe oczy - zanim cię poznałam, byłam dziewczyną Michiego.
Gregor zmarszczył brwi z niezrozumieniem.
- Nigdy mi o niczym nie mówił - odparł spuszczając wzrok - To dlatego zawsze kiedy z nim rozmawiam, zbywa mnie. 
- Prawda jest taka, że umawiałam się z tobą będąc ciągle w związku z Michaelem.
- Dlaczego? - zaczął gładzić grzbiet jej dłoni.
- Bo on ciągle jeździł na konkursy! Jak nie Puchar Kontynentalny to Puchar Świata. Widziałam go tylko raz na tydzień a czasami nawet na miesiąc! Zakochałam się w tobie, pomimo, że też jeździłeś na Puchar Świata, ale nie brałeś udziału w innych konkursach. Zerwałam z nim szybko, mówiąc, że wybrałam ciebie. Zrozumiał i usunął się w cień - wytłumaczyła.
- Mogłaś mi przynajmniej powiedzieć! - zawołał.
- Bałam się, że mnie zostawisz, bo wiedziałam, że byliście kumplami - odparła a po jej policzku zaczęły spływać łzy widząc, że Schlierenzauer wstaje i kieruje się do szpitala.
Również powstała i nagle poczuła, że wody jej odchodzą oraz zaczyna się pierwszy skurcz.
- Gregor! - zawołała na co gwałtownie się odwrócił i widząc zgiętą w pół dziewczynę podbiegł do niej - Ja rodzę!!

___________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Heeej! Witam po miesięcznej przerwie, bardzo, ale to bardzo przepraszam! Rozdział tutaj miałam napisać w zeszłym tygodniu, ale ten był dla mnie zajebiście zakręcony i nie miałam czasu ;<
Znowu mi krótki wyszedł xD ale tym razem jestem przynajmniej zadowolona, bo coś się dzieje w przeciwieństwie do poprzedniego.
Liczę, że wam się podoba i że nie zapomniałyście o tym blogu :*
Jeśli któraś z Was pisze opowiadania o siatkarzach to bardzo proszę o pozostawienie linku w zakładce "spam".

środa, 14 maja 2014

4 - Nareszcie się na coś przydałaś

- Stefan!! - zawołał Gregor zaraz po tym jak Michael upadł na podłogę. Schlierenzauer próbował podnieść kolegę, ale sam nie dał rady przenieść jego wiotkiego ciała - Do cholery jasnej, Kraft, chodź tutaj!! - ponowił swoją prośbę kiedy ten nie zareagował na pierwszą.
Całe towarzystwo umilkło i wpatrywało się w sytuację przy barze.
- Diethart! Wyłącz tą muzykę! - krzyknął Kofler.
- O mój Boże!! Kochanie, żyjesz?! - podbiegła do Michaela, którego nieprzytomnego podtrzymywał Gregor, jego dziewczyna, Vega.
- Umie ktoś tutaj mówić po polsku? - zapytał Schlierenzauer - Trzeba jakoś zawiadomić karetkę!

- Pójdę po kogoś z hotelu - odezwała się Karin, która jako jedyna była trzeźwa.
Dziewczyna najszybciej jak mogła weszła do hotelu. Nie mogła biec z powodu jej ciążowego brzucha, więc trochę trwało zanim dotarła do restauracji. Tam od razu podeszła do najbliżej stojącego kelnera i po angielsku wytłumaczyła mu co się stało. Wysoki mężczyzna w średnim wieku wyszedł na taras i od razu zadzwonił po karetkę, która przyjechała po około pięciu minutach.
Przez cały ten czas Hayboeck leżał bezwładnie na jednej z luksusowych sof w holu hotelu. Serce biło mu bardzo szybko a on sam ciężko oddychał. Wszyscy skoczkowie w mgnieniu oka wytrzeźwieli zdając sobie sprawę co przed chwilą się stało.
- Nie pojedziemy wszyscy do szpitala - przerwał ciszę Kofler - Teraz pojedzie tylko Gregor, Karin i Vega, bo są najtrzeźwiejsi. Rano się zmienimy.
- Dlaczego ona - zaczęła Vega wskazując na Karin - ma też jechać? Nasza dwójka w zupełności wystarczy.
- Bo jako jedyna nie piła i może prowadzić samochód idiotko - powiedział pod nosem Kraft, czego Austriaczka udała, że nie słyszy.
- Gdzie jest Morgi? - odezwał się nagle Diethart.
- Ej, właśnie? I Nathalie? - przytaknęła Karin.
- To nie jest w tej chwili istotne. Michi jest w drodze do szpitala, zrobimy tak jak powiedział Andi - odparł poważnie Gregor.
Jak powiedzieli, tak zrobili. Karin pożyczyła samochód sztabu, ponieważ sama przyjechała autobusem z resztą skoczków i ich dziewczynami. Nie było korków po drodze, ponieważ była druga w nocy, więc szybko dotarli na adres podany im przez kelnera.
Weszli na izbę przyjęć, jednak po chwili zdali sobie sprawę, że żadne z nich nie umie mówić po polsku.
- Och, dajcie spokój. Na pewno ktoś tu mówi po angielsku - oznajmiła Vega.
- No więc idź i się zapytaj - odparła Karin zirytowana zachowaniem dziewczyny Hayboecka.

- Dobrze - powiedziała demonstrując po raz setny już tego wieczoru, swojego słynnego focha na wszystko i wszystkich.
Gregor i Karin usiedli na ławce w sali czekając aż Vega się czegoś dowie. Skoczek czuł się bardzo niezręcznie i wciąż miał w głowie słowa Michiego "ukradłeś mi dziewczynę". Chodziło o Karin?
Kiedy miał już zacząć rozmowę na ten temat z narzeczoną nagle wróciła dziewczyna Michiego.
- Przywieźli go pół godziny temu i jest w sali numer 36, na pierwszym piętrze - wyrecytowała.
- Nareszcie się na coś przydałaś - mruknęła Karin i razem z Gregorem poszła w stronę windy. Po chwili dołączyła do nich Vega.
Pokój 36 odnaleźli dosyć szybko, lecz kiedy chcieli wejść do środka zatrzymała ich pielęgniarka.
- Nie wchodzić - powiedziała po angielsku tarasując im drogę do sali.
Trójka usiadła na ławce pod ścianą. Gregor popatrzył na wiszący zegarek: trzecia w nocy. Karin położyła głowę na ramieniu Austriaka a ten ją objął, chociaż wciąż nie opuszczały go słowa "ukradłeś mi dziewczynę". Postanowił, że porozmawia o tym ze swoją dziewczyną jak tylko Vega zaśnie lub gdzieś sobie pójdzie.
Godziny upływały niemiłosiernie wolno. Schlierenzauer postanowił, że nie zaśnie tej nocy, aby być przytomnym kiedy jego kolega się obudzi. Obydwie dziewczyny spały a on kupował trzecią już kawę w ciągu ostatnich czterech godzin. Nie wiedział dlaczego nie mogli tam wejść. Operacja? Nie, byłoby to w innej sali. Badania? Ale dlaczego do cholery to tak dług trwa?!
Opadł na miejsce obok swojej dziewczyny i zaczął sączyć kawę rozmyślając o tym, jak zacząć rozmowę z Karin o tym co powiedział mu Michael.


***

Otwiera oczy. Czuje jakby miał zaraz zwymiotować. Zdaje sobie sprawę z tego, że jego ciało leży bezwładnie na łóżku szpitalnym i całe podpięte jest różnymi kabelkami do aparatów i urządzeń. Próbuje podnieść głowę, czego zaraz żałuje, ponieważ jego mdłości się nasilają. Opada na łóżko czując zawroty głowy. Ktoś do niego mówi, ale on słyszy tylko bełkot. Jego wzrok się pogarsza, widzi mgłę. Zamyka je i ukazuje mu się obraz Karin, który od niego odchodzi. Krzyczy za nią, ale ona nie reaguje. Znów odpływa do krainy Morfeusza.

***

O szóstej nad ranem wreszcie z pokoju wyszedł lekarz. Był to starszy, siwy pan ubrany w biały, zapięty kitel, który był wyraźnie za mały na jego dosyć duży brzuch.
- Czy to państwo z Austrii? - zapytał popisując się niebanalnym niemieckim.
- Tak - podniósł się Gregor - Co z nim?
- Która z pań to Karin?
- Ja - odparła dziewczyna również wstając.
- Proszę za mną - zaprosił ją do swojego gabinetu.
Poszła za nim zostawiając zdezorientowanych Gregora i Vegę.

- Słucham? - zapytała opadając na fotel naprzeciwko biurka lekarza.
- Pani jest rodziną Hayboecka?
- Skądże, jest moim kolegą - odparła - Dlaczego pan pyta?
- Pan Hayboeck obudził się kilkanaście minut temu, lecz po chwili znów zasnął. Jedyne co udało mu się powiedzieć to pani imię - wytłumaczył.
- Co się mu stało? Dlaczego zemdlał? - zignorowała go.
Doktor wzdychnął głęboko.
- Ktoś podał mu truciznę, która uszkodziła wątrobę i nerki.
- O mój Boże - przerwała mu zakrywając dłonią usta. Do jej oczu naszły łzy.
- Wie pani kto mógłby mu podać tą truciznę?
- Nie mam pojęcia! - oburzyła się - Ale on będzie żył, prawda?
- Proszę się nie martwić. Dzięki dostosowanej diecie pan Hayboeck będzie w stanie normalnie funkcjonować. Jest nawet możliwość, że po kilku miesiącach rehabilitacji powróci do skoków.
- To znaczy, że on... może nie... skakać? - jąkała się.
Popatrzył na nią z politowaniem w oczach. Widać, że ciężko mu było to powiedzieć.
- Jeśli organizm pana Hayboecka nie będzie walczył na tyle, aby trenować, może już nigdy nie wrócić na skocznię.


____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Blogi nadrobione, więc można zacząć pisać xD
Strasznie mi było ciężko na sercu, ponieważ aż miesiąc tutaj nie pisałam! :( Przepraszam Was za to... Jeszcze tylko dwa tygodnie takiego nieregularnego dodawania rozdziałów :)
Rozdział wg mnie jest średni, mało się dzieje... ale już nie mogłam wytrzymać, musiałam coś napisać xD
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnią notką :* <3

sobota, 12 kwietnia 2014

3 - Ukradłeś mi dziewczynę

tydzień później

Cała drużyna skoczków austriackich zajechała do hotelu w Wiśle. W kadrze znaleźli się: Gregor Schlierenzauer, Michael Hayboeck, Thomas Morgenstern, który zadecydował, że jednak wystąpi w letnim konkursie, Thomas Diethart, Andreas Kofler, Manuel Poppinger i Stefan Kraft. Zjawił się również nowy trener Heinz Kuttin i sztab szkoleniowy.
Dziewczyny i żony skoczków oraz reszty załogi umówiły się, że zorganizują osobny bus i zakwaterowanie w hotelu.
Przez całą drogę Karin spędzała czas z Nathalie starając się szerokim łukiem omijać Vegę - dziewczynę Hayboecka, która ostatnimi dniami była bardzo humorzasta podczas konkursu w Wiśle. Nawet Michi miał już dość i w pewnym momencie zaczął ją totalnie ignorować.
Wieczór przed pierwszym dniem skoków cała drużyna i ich drugie połówki spędzili na wspólnym siedzeniu w ogrodzie hotelu i relaksowaniu się po długiej podróży.
Gregor na każdym kroku chwalił się, że jego przyszłe dziecko to chłopczyk, który w przyszłości zostanie skoczkiem jak tata. Schlierie dosłownie promieniał z radości, czego nie można było powiedzieć o Hayboecku.
Siedział tylko na ławce obejmując swoją dziewczynę i udając, że wszystko jest ok. Nie było. Michael przeżywał niesamowite fale zazdrości kiedy widział jak Gregor i Karin są ze sobą szczęśliwi. Pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu siedział obok Karin, obejmował ją, nawet całował w taki sam sposób jak teraz robił to jego drużynowy kolega. Potem pojawiły się wyjazdy na konkursy Pucharu Kontynentalnego i musiał zostawić Austriaczkę, która przez ten czas spotkała Gregora i związała się z nim aż do tej pory. Nikt z drużyny nie wiedział o ich związku.
Nie miał jej za złe, wiedział, że to Schlierenzauer ją omotał. Z resztą, kto by się nie oparł urokowi przystojnego, dojrzałego sportowca, za którym szaleje większa część dziewczyn kibicująca Teamie Austrii?
Michi zwalał winę również na los, powtarzał sobie "widocznie tak miało być". Niestety, to w niczym nie pomagało, wręcz potęgowało w nim gniew.
Związał się z Vegą, aby zapomnieć. Nie przeszkadzał mu jej złośliwy charakter, czasami nawet go to w niej pociągało. Była dla niego dobrą przyjaciółką, ale nigdy nie potrafił się w niej zakochać.
Skoczkowie żartowali na wszystkie możliwe tematy, śmiali się tak głośno, że prawdopodobnie zbudzili całą Wisłę. Radosny nastrój na następny dzień miał się przerodzić w rywalizację o miejsca na podium.
Nie obyło się też bez alkoholu, nowy trener pozwolił na procenty, co było nie do pomyślenia przy Pointnerze, ale "z umiarem" jak to powiedział.

*w innej części hotelu*

Nathalie razem z Thomasem szwendali się po całym hotelu, byli lekko wstawieni. Chcieli uciec od reszty drużyny, aby spędzić czas tylko ze sobą. Przez ostatnie miesiące uczucie pomiędzy nimi obojga wcale nie wygasło, wręcz paliło się wielkim płomieniem. Byli dla siebie stworzeni, mieli podobne zainteresowania oraz charaktery. Morgi ciągle dziękował losu, że wtedy w Planicy Karin przyprowadziła ze sobą Nathalie, która oczarowała go swoim uśmiechem i uwięziła oczami. Tydzień temu postanowili razem zamieszkać co było krokiem na przód w ich związku, sam Morgenstern miał nawet zamiar oświadczyć się Austriaczce.
Kiedy przechodzili obok hotelowej restauracji, Nathalie zauważyła bardzo znajomą twarz wewnątrz. Modliła się w duchu, aby wizja była spowodowana procentami alkoholowymi, jakie spożyła w ostatnich godzinach.
- Kochanie, pójdę kupić sobie coś do picia. Idź do pokoju, zaraz przyjdę - zagadnęła Thomasa.
- Tylko się pośpiesz - odparł składając czuły pocałunek na jej ustach.
Nathalie weszła do restauracji starając się zachować świeżość umysłu, co było w jej stanie cholernie trudne, bo ciągle kręciło jej się w głowie.
Znalazła wzrokiem, osobę, którą rozpoznała a była nią Lea, która na widok Austriaczki nerwowo zaczęła wychodzić z sali na zaplecze. Jednak nie powstrzymało to pijanej Nathalie, wkroczyła za nią do pomieszczenia dla personelu i szczelnie zamknęła za sobą drzwi.
- Wiesz, że nie wolno ci tutaj być? - zapytała z wyrzutem Lea.
- Kto tu się teraz kogo boi, co? - odparła - Po jaką cholerę tutaj przyjechałaś?
- Pracuję, z resztą nie będę ci się teraz tłumaczyć dziwko - powiedziała stanowczo a kiedy zauważyła na twarzy Nathalie grymas dodała - Tak, tak. Ja wciąż pamiętam kim w rzeczywistości jesteś. 
- To już przeszłość.
- Szmatą się zostaje na zawsze, tego nie zmienisz - bluzgała Lea.
- Trzymaj się ode mnie i od Karin z daleka.
- Wyobraź sobie, że zamierzam robić całkowicie na odwrót - odparła uśmiechając się sarkastycznie - Pamiętasz co ci kazałam zrobić tydzień temu? Nie wykonałaś zadania, więc to ja wkraczam do akcji. Miłego wieczoru życzę - otworzyła drzwi i kiedy miała już wyjść dodała - Za późno, drink z trucizną już został podany.

*w ogrodzie*

Ann, dziewczyna Andreasa Koflera, z którą Karin wcześniej rozmawiała przy barze, musiała przerwać konwersację, bo wg swojego chłopaka "zaniedbuje go". Korzystając z tego, że Gregor właśnie energicznie tłumaczył coś Stefanowi Kraftowi, Michi usiadł przy Karin.
- Oj, dużo ryzykujesz siadając tu. Vega będzie ci robić potem awantury - ostrzegła go.
- Przecież tylko rozmawiamy, jakoś się wybronię - odparł usadawiając się wygodnie - Pijesz alkohol? - zapytał widząc drinka przy Karin.
- Och, nie, nie! Kelnerka przyniosła, nie umiała angielskiego, a ja nie wiedziałam jak powiedzieć jej po polsku, że nie piję - wytłumaczyła.
- Mogę?
- Pewnie - odparła podając mu szklankę, z której upił połowę napoju.
- Dlaczego to robisz? - rzuciła nagle Karin.
- Jestem dorosły, mam prawo pić alkohol.
- Dlaczego jesteś w związku z kimś, kogo nie darzysz żadnym uczuciem, oprócz irytacji?
Upił końcówkę drinka, chwilę pomyślał i odparł:
- Bo nie mogę być z osobą, którą kocham.
Michi po raz pierwszy od ich rozstania popatrzył w ciemnozielone oczy dziewczyny. Przeszedł go miły, ciepły dreszcz. Podobała mu się każda rzecz, którą posiadała Karin. Jej szeroki uśmiech, lśniące oczy, piękne, długie włosy, delikatne ciało. Szkoda, że to nie on podziwiał te wszystkie cech na co dzień.
Chwilę milczenia przerwał Gregor.
- Hej, hej, hej! Co wy tutaj, ten...no... - jąkał się.
- Wiesz skarbie, chyba pójdę się już położyć. Trochę mi niedobrze - powiedziała Austriaczka całując swojego narzeczonego w policzek a następnie znikając za drzwiami prowadzącymi do hotelu. 
- Coś się stało? - zapytał Gregor siadając na krześle obok Michiego - Wszystko ok?
Michael wyglądał źle, w ciągu paru minut jego wzrok zmienił się w nieobecny, jego ciało również dostało drgawek.
- Gregor, powiem ci coś jak kumpel kumplowi - oświadczył dotykając dłonią ramienia Schlierego.
- Stary, co z tobą?
- Ukradłeś mi dziewczynę - odparł i osunął się na ziemię.


_________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Siemka! Wreszcie po kilku tygodniach udało mi się napisać coś na tego bloga :D Rozdział dłuższy niż zwykle, ale mam mieszane uczucia co do niego... No i jest całkiem bez obrazków w tekście, co jest odmianą w moich opowiadaniach :D Mam nadzieję, że Wam się podoba :)

Zapraszam na moją podstronę, na której znajduje się ankieta dotycząca następnego bloga ---->> Tyśka Podstrona, macie do wyboru opowiadanie Erik Durm/Adnan Januzaj albo Gregor Schlierenzauer/Maciej Kot, czyli piłka nożna albo skoki ^^ Każdy głos bardzo mi pomaga ;)

No cóż, to chyba mój ostatni rozdział przed egzaminem... Postaram się komentować regularnie blogi w wolnej chwili :)

środa, 19 marca 2014

2 - Nie chcę pamiętać nic z tamtej nocy

*trzy miesiące później*
Karin został już tylko miesiąc do rozwiązania a Gregor latał po całym domu jak poparzony co chwilę pytając czy na pewno wody jej jeszcze nie odeszły.
- Kochanie, do porodu jeszcze miesiąc a wody nie odchodzą od tak - powtarzała za każdym razem.
Bardzo się zmienił podczas okresu ciąży. Z nieustatkowanego łamacza serc damskich przerodził się w stabilnego, kochającego narzeczonego. Nawet jego często chamskie i nie na miejscu odzywki w stosunku do rywali stały się rzadkością.
Ostatnimi czasy, przed Letnim Gran Prix, Karin i Gregor bardzo często spotykali się z resztą kadry na domówkach i tego typu imprezach. Ostatnią z nich, dwa tygodnie przed wyjazdem do Wisły była impreza u Michaela Hayboecka. Zaproszeni zostali wszyscy austriaccy skoczkowie i ich drugie połówki. Oczywiście każdy przyszedł z jakąś dziewczyną, nie dziwiło, więc nikogo, że Thomas przyszedł z Nathalie.
Karin od konkursu w Planicy nie widziała się z nią, ponieważ jeśli była jakaś domówka, to albo jej nie było albo Nathalie.
- Cudownie wyglądasz! - zawołała dziewczyna Morgensterna na widok zmierzającej do niej Karin.
- Dziękuję, ty również  - odparła ściskając dziewczynę.
- Usiądźmy, mam ci strasznie dużo do opowiedzenia.
- Więc słucham - powiedziała radośnie.
Usiadły na skórzanej sofie w salonie Hayboecka. Gregor i Thomas od razu poszli obczaić barek domownika. Oprócz nich, na imprezę przyszli: Andreas Kofler, Stefan Kraft, Thomas Diethart, Manuel Poppinger i Manuel Fettner, wszyscy ze swoimi dziewczynami lub żonami.
Podczas gdy Nathalie i Karin zdawały relacje z ostatnich trzech miesięcy, jakaś dziewczyna zawołała do nich podchodząc:
- Widzę, że już nie długo nasz Greguś zostanie tatusiem! Jestem Vega*, dziewczyna Michiego - przedstawiła się.
- Tak, jeszcze tylko miesiąc - powiedziała Karin głaskając się po brzuchu - Jestem Karin.
- A ja Nathalie, przyszłam z Thomasem - przerwała widząc, że jej chłopak wykonuje dziwne gesty w jej stronę - który chyba właśnie teraz chce, abym do niego podeszła. Tak mi się przynajmniej wydaje. Zaraz wracam.
Nathalie odeszła a Vega usiadła obok Karin. W przeciągu sekundy na tej samej sofie znalazł się Hayboeck.
- Widzę już się poznałyście - powiedział obejmując swoją dziewczynę jednocześnie spoglądając na Karin dziwnym wzrokiem, który mógł przyprawiać o dreszcze.
Nie uszło to na uwadze Vedze, która od razu zganiła go gniewnym spojrzeniem.
- Chyba będziesz mógł szykować już skalpel, ginekologu - zażartowała austriaczka na co Michael zakrył oczy dłonią próbując powstrzymać śmiech.
- Nie chcę pamiętać nic z tamtej nocy... I poranka! - oznajmił.
- Chyba nie będę wam przeszkadzać - powiedziała zdegustowana Vega, wstała i odeszła szybkim krokiem. Hayboeck zaczął głęboko wzdychać co powoli irytowało Karin.
- Hej! Tak wzdychają kobiety w ciąży kiedy mają skurcze a nie ich lekarze.
- Ostatnio z Vegą wszystko mi się wali. Jest zazdrosna o byle co - zignorował ją.
- Haha, więc o to jej chodzi! - zawołała drwiąco a Michael popatrzył się na nią błagalnym wzrokiem.
- To nie jest śmieszne. Ona się chyba dowiedziała, że..
- Taa jasne, skąd niby? Tylko my o tym wiemy - nie dała mu skończyć.
- To podzielcie się tym ze mną - powiedział Gregor, który zjawił się ni stąd ni zowąd. Usiadł obok Karin i objął ją jak wcześniej to zrobił Michael z Vegą.
- Co mówisz, Stefan? Już idę! - wymigał się Hayboeck i odszedł.
- Tchórz - powiedziała do siebie Karin.
- O co chodzi, kochanie? - zapytał zatroskany Gregor.
- Nic takiego, chodzi o ten nasz plan z porodem. Michi zawsze chciał zostać lekarzem, więc wiesz... - skłamała.
- Już się nie mogę doczekać - odparł całując ją w usta.

*w innej części domu*
- Zrób to teraz. Potem już będzie za późno, lek nie zadziała - mówiła Lea przez telefon do Nathalie.
- Nie mogę, zdradziłabym jednocześnie Karin i Thomasa - odparła zdenerwowana.
- Pamiętaj, że jak cię ten cały Morgenstern rzuci to tylko ja ci zostanę - szantażowała ją Lea.
- Dlaczego myślisz, że mnie rzuci?
- Och proszę cię! Jest z tobą tylko dlatego, że jesteś ładna. Znudzisz mu się i cię rzuci, tak robią sportowcy.
- Tego już za wiele! - wykrzyczała do słuchawki - Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego - rozłączyła się i roztrzęsiona, ze łzami w oczach wróciła do Thomasa i reszty gości.


______________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Justyna jest chora znowu więc pisze beznadziejnie krótkie rozdziały xD
Dawno tu nic nie dodawałam, więc skorzystałam z okazji, że mam chwilę wolnego i napisałam rozdział. Jakość nie powala, ale mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu Wam się spodobał ;p
+ zmieniłam nick z Justyna M - > Justyna Januzaj (swoją drogą mam zamiar stworzyć nowego bloga z Adnanem w roli głownej ;p)
*imię oczywiście fikcyjne

piątek, 7 marca 2014

1 - Ile Pointner ci zapłacił żebyś katowała nas porannym wstawaniem?

Konkurs w Planicy, czyli zakończenie zimowego sezonu skoków narciarskich. Karin z jednej strony bardzo smuciła się tym, że jej chłopak, Gregor nie będzie miał już szans na kolejne podium, ale z drugiej była szczęśliwa, bo wreszcie będą mogli skupić się na jej ciąży. Dziewczyna była już w piątym miesiącu i jej brzuch zaczął się lekko zaokrąglać.
Nie była w związku małżeńskim ze Schlierenzauerem, ale im to w zupełności nie przeszkadzało. Karin rozumiała, że napięty terminarz Gregora, nie pozwala mu na zorganizowania tak wielkiej imprezy, jaką jest ślub. Z cierpliwością czekała na poród swojego dziecka a następnie na październik, bo właśnie w tym miesiącu zaplanowali wesele.
Dziewczyna specjalnie dla Gregora przyjechała na ostatni konkurs, czego nie zwykła robić w tym sezonie przede wszystkim ze względu na swoją ciążę. Musiała na siebie uważać bardziej niż inne kobiety w ciąży, ponieważ jej dziecku groziła choroba serca. Niepotrzebny stres mógłby tylko pogorszyć sytuację a ona bezsprzecznie najbardziej denerwowała się skokami swojego chłopaka.
A Gregor? Ledwo zgodził się na to, by Karin była na tym konkursie. Oczywiście zawsze chciał, aby jego dziewczyna go wspierała podczas konkursu a po udanym starcie świętowała z nim i jego kolegami, co miało miejsce przed ciążą. Jednak zdrowie jego przyszłego dziecka było najważniejsze. Z ciężkim sercem wyjeżdżał na kolejne konkursy zostawiając "dwie" najważniejsze osoby w jego życiu w domu.
Karin zajęła swoje miejsce na trybunach pod skocznią i cierpliwie czekała na konkurs rozglądając się. Puste miejsce obok niej wkrótce zajęła uśmiechnięta brunetka.
- Cześć! Jestem Nathalie - przedstawiła się dziewczyna.
- Karin, miło mi.
Nathalie spojrzała na szalik, którym obwinięta była Karin i powiedziała:
- Widzę i słyszę, że też jesteś z Austrii. Kibicujesz któremuś ze skoczków szczególniej?
- Tak się składa, że największą sympatią darzę Gregora Schlierenzauera - odparła a jej kąciki ust uniosły się lekko.
- Czekaj... Karin? Ta Karin? To znaczy, dziewczyna Gregora? - zapytała podekscytowana.
- Tak - odpowiedziała zmieszana.
- Przepraszam za moje zachowanie, ale strasznie się cieszę, że mogłam cię poznać.
- Nic nie szkodzi - zapewniła i do zakończenia drugiej serii zatraciła się w rozmowie z nowo poznaną dziewczyną. Na oko mogła być w jej wieku, lub rok młodsza. Może dlatego tak dobrze się rozumiały? O dziwo, Nathalie interesowały te same rzeczy co Karin a i poglądy miały podobne.
Konkurs wygrał niesamowity w tym sezonie Kamil Stoch, Gregor stał na trzecim stopniu podium.
Po zakończeniu ceremonii wręczenia kryształowej kuli, Karin wraz z Nathalie podeszły do autobusu drużyny Austrii. Oczywiste było, że dziewczyna Schlierenzauera chciała wraz z nim świętować zakończenie sezonu a zaprosiła Nathalie, ponieważ nie uśmiechało się jej rozmawiać na tematy "modowe" z dziewczyną Krafta czy Dietharta.
Kiedy tylko Gregor zjawił się z resztą drużyny, Karin przytuliła go mocno i pogratulowała mu podium w konkursie.
- Kochanie, to jest Nathalie. Poznałyśmy się na trybunach, mogłaby jechać z nami? - zapytała.
- Myślę, że trener nie będzie miał nic przeciwko - powiedział szeroko się uśmiechając po czym dodał szeptem -  Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że jest już na procentach.
Obie Austriaczki śmiejąc się weszły do autobusu gdzie dosiadł się do nich Thomas Morgenstern.
- Jestem Thomas, miło mi - przedstawił się siadając obok Nathalie.
- Nathalie, mi również - uśmiechnęła się zalotnie.
Przez drogę do hotelu, gdzie miało się odbyć "after party", Karin i Gregor rozmyślali o dziecku i ślubie, który ich czeka a Thomas i nowo poznana dziewczyna się zapoznawali (czyt. flirtowali).
Impreza w wykonaniu drużyny austriackiej wyglądała następująco: Diethart zaczął popijawę i śpiewy a reszta dołączyła. Kofler i Kraft upili się do nieprzytomności i tylko Gregor, Thomas i Manuel Poppinger zachowali trzeźwość umysłu chociaż pod koniec z tym pierwszym było już źle.
Dziewczyny postanowiły spać w osobnym pokoju a nie z chłopakami i wyszły z imprezy nieco wcześniej. Mało brakowało a Hayboeck zacząłby proponować jej odbiór porodu. Bo podobno "się na tym zna".
Na szczęście nie było problemu z zakwaterowaniem, obie miały przy sobie karty, którymi zapłaciły, więc obyło się bez zbędnego zamieszania.
Następnego dnia Karin zauważyła, że na łóżku stojącego obok niej nie było Nathalie. Postanowiła się ubrać i jej poszukać.
Weszła do pierwszego lepszego pokoju. Należał on do Thomasa Dietharta i Michaela Hayboecka, który na wpół żywy, w samych bokserkach otworzył jej drzwi.
- Ile Pointner ci zapłacił żebyś katowała nas porannym wstawaniem? - zapytał na powitanie.
- Właściwie to szukam mojej koleżanki - odparła i weszła do środka a to co tam zastała było istnym piekłem. Thomas spał w pozycji: głowa na ziemi a nogi na łóżku, wszędzie były porozrzucane ubrania a w kącie była jakaś substancja, której pochodzenia Karin nie miała ochoty znać.
- Współczuję waszym dziewczynom, na prawdę - skomentowała.
- Twój Gregi nie lepszy. Nie zdziwiłbym się gdyby cały poranek spędził w kiblu. Ledwo wczoraj doczłapał do pokoju - odparł blondyn.
- Dobrze, że tego nie widziałam. Więc jak? Nie widziałeś Nathalie?
- Tej brunetki? Chyba była tutaj i szukała pokoju Morgensterna o ile sobie przypominam - odpowiedział masując się po skroniach.
- Ok, idę szukać dalej a wy doprowadźcie ten pokój przynajmniej do stanu przeciętnego!
- Dobranoc - odpowiedział zamykając za mną drzwi.
Weszła do następnego pokoju z nadzieją, że tam znajdzie jej nową koleżankę. Nathalie i Thomas... Dobrze brzmi. Zwłaszcza, że jego ostatnia dziewczyna mocno go zraniła zrywając z nim a Austriaczka wydawała się był dobrą partią dla skoczka.
W pokoju faktycznie zastała Nathalie i Morgiego, którzy siedzieli na łóżku w objęciach i ledwo zauważyli kiedy weszła.
- Ojej, przepraszam. Powinnam zapukać - powiedziała zmieszana Karin.
- Nic się nie stało, to w końcu też pokój Gregora. Jest w łazience, ale trochę źle z nim - zapewnił Thomas.
"Czyli Michael się nie mylił" - pomyślała.
Zapukała lekko do drzwi łazienki.
- Skarbie, wszystko ok?
Gregor odpowiedział jej otworzeniem drzwi. Miał bardzo podkrążone oczy i nieprzytomny wzrok. Trochę przetłuszczone włosy były w nieładzie.
- Nigdy więcej - skomentował.
- Przypomnę ci na naszym ślubie - odparła Karin.
- A właśnie! Zapomniałbym. Morgi, mam dla ciebie zaproszenie - powiedział podchodząc do swojej torby podróżnej i szukając w niej koperty.
- Nathalie, ty również jesteś zaproszona, ale niestety nie mam dla ciebie kartki z informacjami - dodała szybko dziewczyna Schlierego.
- Nic nie szkodzi, ona pójdzie ze mną - oznajmił Thomas całując dziewczynę w policzek.
- Na prawdę?! Dziękuję! - zawołała Nathalie i również go pocałowała, tym razem w usta.
"Szybcy są" - stwierdziła w myślach Karin.
Około godziny później, wszyscy skoczkowie stali w holu i żegnali się z załogą "Teamu Austria". Gregor i Karin pojechali do swojego domu w Obersdorfie a Thomas postanowił w drodze do domu odwieść Nathalie, która mieszkała w Wiedniu.
- Kurcze, nie wzięłam sobie numeru do tej dziewczyny - powiedziała Karin kiedy już byli z Gregorem w domu.
- Myślę, że jeszcze się z nią spotkasz, bo Morgi tak łatwo jej nie pozwoli o sobie zapomnieć.


_________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Siemka! Mamy pierwszy rozdział na tym blogu, długi mi wyszedł, ale jestem z niego zadowolona. Palce same rwały mi się do pisania ^^
Bardzo dziękuję za ilość komentarzy pod ostatnim wpisem, to wiele dla mnie znaczy <3
Mam nadzieję, że Wam się podoba :)